Mieszkańcy Łodzi partycypacyjni, a urzędnik słowny i na luzie
Słowo się rzekło, więc chlup do fontanny.
Łodzianie okazali się jednak bardzo obywatelscy i ostatecznie złożyli prawie dwukrotność tej liczby. Dyrektorowi nie pozostało nic innego, jak wypełnić warunki zakładu, a miała to być kąpiel w miejskiej fontannie, nota bene zakazana.
Honorowy urzędnik wypełnił zakład, narażając się przy tym na problemy ze strażą miejską, która wobec braku dokumentów w miejscu zajścia zabronionego czynu (kto się kąpie z dokumentami) zaprosiła go na posterunek. Skończyło się na pouczeniu - bez mandatu - ale pewnie dyrektor na przyszłość będzie lepiej oceniał zaangażowanie mieszkańców.
RMF